Precz z "Fuckup Oriented Company"

Fuckup - an embarrassing mistake, someone who makes mistakes because of incompetence.

Ciekawa rzecz. Dużo organizacji i menedżerów stosuje to słowo nagminnie w stosunku do swoich pracowników, siebie na wzajem, czyniąc z jego użycia niemal naturalną, codzienną sytuację. Wniosek jest jeden: fakt skupiania się na błędach stał się dla Ciebie na porządku dziennym.


To nic nie da
Przypomnij sobie inną sytuację. Ile razy w szkole ktoś Cię pochwalił, a ile razy powiedział, że jesteś całkowicie do niczego lub w najlepszym przypadku uznał to, że coś spieprzyłeś, za coś naturalnego. Zastanów się też, ile razy szedłeś do szkoły czy pracy radosny, bo robisz tam wspaniałe rzeczy i masz okazję być publicznie pochwalony, nagrodzony. Widzisz, teraz się uśmiechasz, bo zdajesz sobie właśnie sprawę, jak rzadko to się zdarza.



Problem w tym, że ktoś dawno temu uznał, jakoby stosowanie presji, stresu i uwłaczających godności kar poprawić miało Twoją produktywność. Ta teoria, zaraz obok zorganizowania drugiej wojny światowej, jest z pewnością jednym z głupszych tworów człowieka. Robin Sharma, światowej sławy trener, powiedział kiedyś, że są trzy podstawowe rzeczy, byś Ty mógł dobrze pracować i osiągać światowej klasy rezultaty. Jedną i najważniejszą z nich jest fakt, że aby osiągnąć wspaniałe sukcesy musisz czuć się wspaniale. Widzisz jakie to proste. Wierz mi, jeśli źle się czujesz, nic nie zrobisz.

Jak sobie z tym poradzić? Jest sporo możliwości. Zacznij od prostych rzeczy.

Gwarantowany motywator
Nalepki motywacyjne, to jedno z najprostszych rzeczy na świecie, a zarazem jedno z tych, które uwielbiasz począwszy od 6 do 99 roku życia. Niezależnie od tego jak poważnym i wybitnym, uznanym na całym świecie osobnikiem jest Twój pracownik, zobaczysz, jak chodzi cały dzień wesoły, śmieje się jak dzieciak w przedszkolu, bo dostał nalepkę. Pewnie, że jeśli jesteś szefem grupy, musisz go najpierw ustawić. Ale pamiętaj, ciągła presja przeradza się tylko w żałośnie wyglądający nieefektywny mechanizm.

Łącząc to, jak Ty się czujesz z dodatkowymi elementami, można stworzyć coś, co nazywa się Modelem Uczącej się Organizacji. Jest to model stworzony przez Gordona Drydena dla The Burton Group Plc.

Tak oto wygląda:

Skupienie się na przyszłości
Kształtowanie przyszłości. Rewolucja w uczeniu. Rewolucja w środkach natychmiastowej komunikacji.

Podwójny cel kadry kierowniczej
Zarządzanie: wyznaczanie celów krótkoterminowych i osiąganie ich poprzez działania innych ludzi. Przywództwo: kreowanie i inspirowanie innych do tworzenia nowej przyszłości poprzez wytyczanie coraz śmielszych celów.

Kultura firmy
Każdy jest entuzjastycznym uczniem. Każdy jest nauczycielem, mentorem i wychowawcą. Każdy potrafi twórczo myśleć. Każdy wnosi coś pozytywnego. Każdy jest samodzielnym menedżerem. Każdy udziałowiec jest zaangażowany w poczynania firmy. Rozwój i szkolenia. Pomagaj każdemu pracownikowi wyznaczać i osiągać cele, zarówno osobiste, jak i dotyczące firmy. Nie wszystkie szkolenia muszą służyć nabyciu konkretnych umiejętności związanych z pracą. Wystarczy, że poszerzają wiedzę i uczą, jak się uczyć

Sieć komunikacyjna
Ułatwiaj tworzenie, upraszczanie i przechowywanie wszelkich istotnych informacji i zadbaj, by były łatwo dostępne dla wszystkich. Nagradzaj ludzi za dzielenie się pomysłami. Przełam sposób myślenia w kategoriach: “To nie nasze”.

Wygląda świetnie co? Najlepsze, że takie systemy są wdrażane. Jeszcze lepsze, że taki system wdrożono również w jednej z małych szkółek na Alasce i z biednej szkółki stała się jedną z lepszych ośrodków naukowych w tej części świata, ale o tym następnym razem.
Podsumowując, wszystko zależy od tego jak Ty się czujesz. Rób tak, byś czuł się dobrze i traktuj innych tak, by oni także dobrze się czuli. Zastąp słowo "Fuckup" pomocą lub słowem "Spróbuj jeszcze raz". To proste, ale jest podstawą do budowania przyszłych sukcesów.

  • Facebook
  • Twitter
  • Digg
  • Delicious
  • Google Buzz

Systemy oceniania zalecane w dwudziestym pierwszym wieku

Hej! Rok 1905 już minął.


Na ocenę powinno składać się:

50% samooceny,
30% oceny kolegów, 
20% oceny nauczyciela lub przełożonego

System oceniania według Jeannette Vos*.

*pogląd wyrażony na prowadzonych przez nią międzynarodowych seminariach szkoleniowych

Procenty powyżej nie są przypadkowe. To, czego nie wiesz, to fakt, że każda ze składowych, ma swoje uzasadnienie. Dla przykładu, by coś osiągnąć i być przy tym produktywnym trzeba mieć dobre samopoczucie, to jest podstawa. Żeby je mieć, najważniejszym elementem edukacji XXI jest budowanie własnej samooceny, to robią najlepsi trenerzy, najlepsze jednostki edukacyjne. Jeśli źle się czujesz, nic nie zrobisz. To, że szkoła działa jak działa, to efekt zacofania, nie jest to istotne. Istotne jest to, że aby się dobrze uczyć, musisz się dobrze czuć, mieć pewność, że robisz coś dobrze, osiągasz rezultaty. Dlatego budowanie samooceny w dobrze prowadzonych szkoleniach jest zawsze elementem numer jeden.
  • Facebook
  • Twitter
  • Digg
  • Delicious
  • Google Buzz

Jak się lepiej uczyć: muzyka barokowa

Pewnie nie zastanawiałeś się jeszcze nad tym, że od 20 lat, od kiedy się uczysz, jeszcze nikt z uczących nie powiedział Ci jak naprawdę należy to robić. Na zajęciach zapisujesz wiele nudnych rzeczy, a jedyne, co robisz, to powtarzasz je po kilkadziesiąt razy do momentu, kiedy organ prowadzący zajęcia uzna, że to co wydobywa się z Twoich ust jest podobne do definicji z notatek, które Ci podał, uprzednio kopiując takowe z książki.

Uczysz się całe życie, zatem rób to dobrze

Zapewniam Cię, że jest wiele znacznie ciekawszych i bardziej efektywnych sposobów. Pierwszy z nich to użycie do tego celu muzyki. Wielu terapeutów i trenerów używa na swoich szkoleniach transu i hipnozy, by wzmocnić efekt i i szybciej Cię czegoś nauczyć. Do tego trzeba jednak trochę umiejętności. Użycie muzyki jest znacznie prostsze. Od wieków muzyka i śpiew ułatwiają pracę, służą do usypiania dzieci, bądź odprężenia i rozrywki. Muzyka zmniejsza stres, łagodzi strach, dodaje energii i poprawia pamięć. Muzyka wreszcie sprawia, że ludzie są mądrzejsi. Problem w tym, że jeśli chcemy otrzymać wyjątkowe rezultaty, musimy używać odpowiednich narzędzi w równie wyjątkowy sposób.

Muzyka relaksuje, relaks pomaga przyswajać szybko informacje
Tak właśnie zrobił kiedyś doktor Georgij Łozanow. Uzyskał on jedne z najbardziej spektakularnych rezultatów w przyspieszonym nauczaniu języków obcych. Ogłosił on swego czasu, że dzięki jego metodzie bułgarscy studenci byli w stanie zapamiętać od tysiąca do tysiąca dwustu nowych słów języka obcego dziennie. Pełne zestawienie metod i rezultatów uzyskanych przez Łozanowa można zobaczyć w jego książce zatytułowanej: “Suggestology and Outlines of Suggestopedy (Psychic Studies) ” z 1978 roku.

Komentarz zbędny
Na czym rzecz polegała? Doktor odkrył, że u ludzi stąpających po tej planecie zachodzi coś takiego jak “optymalny stan sprzyjający nauce”. Mamy z nim do czynienia wówczas, gdy częstotliwość oddechów i uderzeń serca oraz fal mózgowych są zsynchronizowane, a ciało odprężone, nasz umysł pozostaje wtedy w stanie koncentracji i gotowości do przyjmowania nowych informacji. Może to być tak naprawdę głębokie oddychanie lub wykorzystywanie muzyki. Musi to być jednak specjalnie dobrana muzyka. Według Łozanowa, dobrze poprowadzony koncert pozwala nauczyć sześćdziesięciu procent materiału w ciągu pięciu procent czasu zużytego przy metodach tradycyjnych. Jego metoda polegała na wprowadzeniu ucznia dokładnie w taki stan psychiczny, w jakim znajduje się człowiek słuchający koncertu: stan wewnętrznego rozluźnienia, bierności, ale i czujności. Podczas słuchania muzyki odbierasz wiele informacji jednocześnie: melodie, barwę, harmonię, rytm, ładunek uczuciowy. Kiedy słuchasz, słucha także twoje ciało i dostosowuje się do tego rytmu. Psycholog radziecki K. Platonow odkrył, że sam metronom, wybijający rytm 60 uderzeń na minutę, oddziaływuje na ludzi. Dokładnie taki rytm powodował również, że umysł działał sprawniej niż zwykle.

Rytm synchronizuje działanie Twojego organizmu
Skoro taki rytm jest idealny, już wiesz, dlaczego musi to być specjalnie dobrana muzyka. Łozanow odkrył, że muzyka barokowa, która ma właśnie taki rytm, pozwala zharmonizować funkcjonowanie ciała i umysłu, a przede wszystkim otwiera “emocjonalny zamek” do superpamięci - układ limbiczny mózgu. Muzyka barokowa posiada magiczne metrum 60 uderzeń na minutę.Metoda ta na rynku ma także inną nazwę - superlearning i jest wbrew pozorom dość popularna.Tak naprawdę jest to jedna z wielu metod, które pozwalają przełamać blokady hamujące proces uczenia się. Według Łozanowa człowiek wykorzystuje od około 10% do 15% swoich intelektualnych możliwości. Dlatego doprowadzając się do głębokiego stanu odprężenia ciała i umysłu w połączeniu z rytmicznym oddychaniem, odpowiednią muzyką można przyswoić znaczną ilość wiedzy. Wykazano również, że całkowite zniesienie tych blokad może doprowadzić do 20 krotnego zwiększenia możliwości mózgu w kwestii zapamiętywania nowych informacji. Nie pozostaje Ci nic, jak tylko sięgnięcie do wymienionych powyżej publikacji, zacząć ćwiczyć i skorzystania z tych możliwości. Dobrej zabawy.
  • Facebook
  • Twitter
  • Digg
  • Delicious
  • Google Buzz

Poznaj prof. dr. hab. inż. Larrego

Nowy, gościnny współautor bloga - Larry.

Myślę, że od dziś, Larry będzie użyczał nam swoich niezrównanie trafnych uwag i wskazówek przed każdym postem, polubiłeś Larrego? 

Larry z profilu.

  • Facebook
  • Twitter
  • Digg
  • Delicious
  • Google Buzz

Traktuj pracownika(programistę) swego, jak siebie samego

Jak jest w twojej firmie...

Wykonywanie zadań i projektów w zorganizowanej grupie ludzi zwanej firmą zależy od przeływu informacji i planowania wielu działań. Można powiedzieć, że zarządzanie procesami wewnątrz takiej grupy jest sprawą nader skomplikowaną. W tym celu wymyślono szereg teorii i narzędzi, które ją usprawniają, np Scrum. Bez zanudzania. Techniki te stworzono, byś mógł maksymalnie wykorzystać potencjał pracowników i czasu.

Twoja firma ma lidera!(?)

Pytanie w takim razie brzmi: Co powinno cechować programistę, a co menedżera w tej hierarchii?
Czy jeden może być drugim i na odwrót? Chcąc nie chcąc, pojawia się tu czynnik ludzki.

Co jeśli lider nie ma racji?

By go opanować, potrzebne jest zrozumienie czegoś, co nazywa się inteligencją emocjonalną. Wbrew opini wielu “szefów” istnieje coś takiego i jest cokolwiek całkiem ważne. Pozwala ona zrozumieć, dlaczego ludzie mają problemy z komunikacją, dlaczego nie chcą ze sobą pracować, zwalniają się. Jak te sytuacje usprawnić i w końcu jak z nimi rozmawiać, by czuli się dobrze i byli efektywni?

Miej z nimi kontakt, wiedz co czują

Wiele osób bagatelizuje tę “część” zarządzania. W efekcie dzieje się coś takiego: “Zbyszku od jutra Ty będziesz zarządzał, bo przybyło programistów, ale nie martw się, wyślemy Cię na kurs Scrum Mastera i będziesz świetny, to nic, że przez 2 lata nie wychodziłes z pokoju”. Nie oszukujmy się, kurs nie zrobi z Ciebie dobrego Scrum Mastera, tak jak 10 dniowy kurs ICC nie zrobi z Ciebie coacha. Patrząc z drugiej strony, Mark Foster w książce “How to Make Your Dreams Come True” napisał, że są dwie techniki wykonywania zadań: Push Mode i Pull Mode. Pierwsza polega na maszynowym wykonywaniu poleceń, czyli tak, jak postrzegamy programistów. Drugi polega na zaangażowaniu intuicji i doświadczenia do podejmowania decyzji o tym, co w danej sytuacji będzie najlepsze - nasza wizja menedżerów. W takim modelu działań programista nie może być menedżerem i na odwrót. Niestety brutalna rzeczywistość pokazuje Ci, że mało jest tak naprawdę osób odnajdujących się w drugiej roli. Model ten stosowany jest często w większych korporacjach lub tam, gdzie ludzie myślą, że zarządzanie wiąże się z krzykiem i groźbami. Takie podejście marnuje także dość skutecznie potencjał pracowników.

Jak mogłoby być...


Współpracujcie nawzajem

Dlaczego? Obecnie wiele firm próbuje wdrażać lub już pracuje w duchu zwinnych metodyk zarządzania projektami. Ich podstawą jest wszechobecna współpraca. Model wcześniej wymieniony jej nie zapewnia, ponieważ zawsze istnieje bariera pomiędzy kierownictwem wysokiego szczebla, a “wyrobnikami” na samym dole hierarchi. Ta bariera powoduje, że dochodzi do podziału na pracowników “myślących” i “wytwarzających”, czyli fizycznych i umysłowych. Efektem tego jest marnotrastwo potencjału ludzi, którzy i tak są tam zatrudnieni, a których talent objawia się tylko w wyrobnictwie. Jak twierdzi Evan Rose, w rzeczywistości obecnie każdy kwalifikuje się jako pracownik umysłowy, nie tylko fizyczny.

Natomiast, co do modelu opisanego wcześniej, kultury organizacyjne typu “Każ i kontroluj” dzielą swoje siły robocze właśnie pomiędzy pracowników umysłowych i “resztę”. Płacą one swoim umysłowym pracownikom za myślenie, reszcie natomiast za wykonywanie poleceń. W takich kulturach wzajemna współpraca jest skazana na porażkę już na starcie. Stosując zasadę “każdy kwalifikuje się jako pracownik umysłowy”, tworzy się strukturę samoorganizującą, równorzędną, będącą w stanie szybko reagować na zmiany. Zalety takiej struktury można prześledzić w ciekawej książce De Bono “The Mechanizm of Mind”, gdzie takie stuktury są opisane.

Idąc dalej, skoro mamy samoorganizującą się strukturę, w której każdy jest pracownikiem umysłowym, może niepotrzebni są już menedżerowie? Nie byłoby tam awansów w stylu: “Od dziś jesteś menedżerem! Idź po kawę”. Od teraz każdy bierze udział w tym procesie. Nie ma skomplikowanej hierarchi, a każdy ma możliwość dodania czegoś od siebie.
Coś takiego istnieje w 37Signals, DHH przedstawił to w następujący sposób:

We also let our teams manage each other. Every week, one employee gets to be manager and set the rough agenda, review others’ work, write a company status update, and generally be the go-to person for their colleagues. We rotate these duties weekly.You know what we’ve found? Magical things happen when employees know they’ll get to be king for a week. Gone is the complaining about what management is forcing them to do, because rotating management gives them a clear perspective of both sides of the fence. Employees will step up and grow if you give them the chance.

Oczywiście nawet on twierdzi, że może wydawać się to szalone, ale w małych firmach, lub grupach zawsze można to wypróbować. Z pewnością jest to duża szansa na samorozwój wszystkich zaangażowanych.

Stwórzcie wspólną wizję i razem nią podążajcie

Nawet jeśli coś pójdzie źle, w małej organizacji można na te zmiany zareagować bez większych strat. Czego by jednak nie zrobić, zawsze uważaj na “ludzki czynnik”. Wiedz, że jedni bedą lepszymi liderami, menedżerami inni gorszymi i pod tym kątem te struktury organizuj.
  • Facebook
  • Twitter
  • Digg
  • Delicious
  • Google Buzz

Własny język programowania, czy warto?

Dlaczego powinieneś spróbować?
Rozwój i nauka zawsze są w cenie!
Miałeś kiedyś frajdę z posiadania starego motocykla lub samochodu? Nawet jeśli nie, to może interesują Cię takie pojazdy. Wówczas to uczysz się na nich jeździć, traktujesz to jako doskonałą rozrywkę. Problem z nimi polega na tym, że stare samochody psują się częściej niż jeżdżą. Co się wtedy dzieje? Nawet jeśli nie jesteś mechanikiem samochodowym, jest to twoje hobby, więc zaczynasz majsterkować, rozbierać, składać, naprawiać. Okazuje się nagle, że zacząłeś rozumieć, jak to wszystko działa, masz nową wiedzę, nowe zasoby. Pozwalają Ci one spojrzeć na dziedzinę twojego hobby z szerszej perspektywy i odkryć nowe możliwości. Czytałem kiedyś zabawne zdanie: “Każdy porządny programista PHP stworzył w swojej karierze przynajmniej jeden framework lub CMS”. Myślisz, że robią to po to, by być drugim DHH i mieć kasę? Szanse na to są dramatycznie niskie. Mimo braku sukcesu na tym polu, osiągają coś bezcennego - wiedzę. Ponieważ stworzyli oni framework czy cms, wiedzą doskonale, jakie problemy można w tej dziedzinie napotkać, jak to wygląda od środka. Co za tym idzie - potrafią lepiej od Ciebie wykorzystać stworzone przez kogoś rozwiązania, bo mają na ten problem szerszą perspektywę. Jakiś czas temu (chyba w 2005) w pracy pt. Constructing a Metacircular Virtual Machine in an Exploratory Programming Environment - polecam, opisano, w jaki sposób stworzono Klein VM - metacykliczną wirtualną maszynę dla języka Self. Napisano też, dlaczego to zrobiono. Mianowicie, by nauczyć się czegoś nowego. Doświadczenia w konstruowaniu tego środowiska pozwoliły przenieść je na grunt Javy (badania sponsorował SUN) i wykorzystać w projekcie Maxine (nowa wirtualna maszyna Javy). Jak widzisz, takich rozwiązań nie tworzy się, by od razu dostać kasę, ale tworzy się je po to, by mieć wiedzę, która więcej kasy przyniesie w przyszłości. Dlatego, jeśli jesteś programistą, powinieneś spróbować stworzyć własny język programowania - jest to lepsza perpektywa i wiedza na przyszłość.

By poznać podstawy, nie musisz już zamykać się w garażu na 4 miesiące
Do tej pory, żeby się tego nauczyć, musiałeś przejść długą drogę poprzez publikacje takie ja np. ta powyższa (jest świetna, ale nie najprostsza). Trzeba znać zasadę działania kompilatorów, lekserów, parserów, drzew AST itd. Będziesz się tego uczył np. na studiach doktoranckich, ale pytanie, czy masz na to czas? Dobra wiadomość jest taka: już nie musisz! Jakiś czas temu ukazała się następująca książka:

Tu jest wszystko, co musisz wiedzieć o podstawach
Przykładowy akapit:
The book will guide you through the creation of a simple language written in Ruby. Once you’ve been through the exercises in the book and feel ready to dive in and create a real language, you’ll start from the template language running on the JVM (Java Virtual Machine) included with the system. And just to make sure you’re ready to use the template right away, we’re also including a screencast explaining the code.

Po przeczytaniu jej moge stwierdzić, że to jest najprostsza metoda, by nauczyć się czegoś w tematyce konstrukcji języków programowania. Zresztą są tam na tyle ciekawe przykłady, że bazując na nich Jeremy Ashkenas stworzył projekt CoffeScript.

Jest mnóstwo ciekawych i przydatnych narzędzi

Kiedy już zaczniesz się bawić, spójrz na następujące dwa projekty. Pierwszy to OMeta - w skrócie: object-oriented language for pattern matching. Potężne narzędzie, spodoba Ci się! Druga z ciekawych rzeczy to Helvetia - w skrócie, jak szybko stworzyć własnego SQL, czy rzymski system liczbowy, będący językiem programowania.

To miłe uczucie, kiedy płacą Ci za dobrą zabawę

Teraz już poważnie. Przyszłość biznesu jak i wyszukiwania zależy od semantyki. W przypadku google trwają prace nad semantycznymi zapytaniami: “Jak będzie jutro pogoda?”. Natomiast przyszłość programistów i osób łączących ich z klientami zależy od BNL (Business Natural Languages). Jest to ewolucja DSLi, czyli języka, który pozwoli menedżerom na zapis ich celów biznesowych wprost w języku programowania. Np.:

employee John Doe
compensate 500 dollars for each deal closed in the past 30 days
compensate 100 dollars for each active deal that closed more than 365 days ago

Jeśli stosujesz Behavioral Driven Development w swoich projektach, to wiesz, jak fantastycznie to działa i jak upraszcza twoje działania.

By tworzyć takie języki, czyli dostosowywać się do tego, co niesie przyszłość, trzeba znać lub uczyć się narzędzi wypisanych powyżej. Zatem podsumowując całość i odpowiadając na pytanie w tytule - tak, warto się tego nauczyć, lub przynajmniej spróbować!
  • Facebook
  • Twitter
  • Digg
  • Delicious
  • Google Buzz

Ciekawe oraz skuteczne planowanie i wykonywanie zadań

Napisałem poprzednio, że mierzenie czasu pracy jest bardzo subiektywną sprawą. Lepiej zastosować technikę Pomodoro, która wyłuskuje z tego czasu naszą realną efektywność i to właśnie ją pozwala zmierzyć. W skrócie - pozwoliło Ci to odpowiednio wykorzystać Twoje zasoby. Wiele osób twierdzi, że nie istnieje coś takiego jak zarządzanie czasem, ale tak naprawdę wszystko, co istnieje, może być w jakimś stopniu zarządzane. Czas mamy z głowy, co zatem z zadaniami, na które ten czas poświęcamy?
Często zdarza się, że lista zadań, którą mamy zapisaną w 43 różnych notatnikach i programach, jest jak potwór w szafie. Niby każdy wie, że nie ma się czego bać, bo to tylko nasza wyobraźnia, ale i tak jest to ostatnie miejsce, do którego zajrzysz w nocy.

Brutalna rzeczywistość
Żebyś jednak nie był bez szans w walce z potworem wymyślono wiele znakomitych technik.
Pierwszą z nich jest z pewnością Getting Things Done Davida Allena. Jest tam wiele narzędzi pozwalających na priorytetowanie zadań, przypisywanie im kontekstów, czasu, potrzebnej energii, przerw i tak dalej. Kiedy, wypruwając żyły, już się tego nauczysz, wtedy ktoś wyglądający jak profesor powie Ci: “Hej, źle planujesz swoje zadania” i każe Ci sięgnąć po książkę Briana Tracy “How to master your time”. Ponieważ Brian Tracy napisał około miliona książek na ten temat, nauczy Cię on, że najważniejszym w wykonywaniu zadań jest ich priorytetowanie. To z kolei opisał w książce “Eat that frog”. Ale to nie koniec. Zgadnij co? Oprócz tego, że zaplanujesz zadania, sposób w jaki je postrzegasz i wykonujesz jest równie ważny. Zatem kolejną wartą uwagi rzeczą jest książka “Six thinking hats”, która pozwoli Ci w już dobrze zaplanowanych zadaniach jak najlepiej wykorzystać mózg.

Nie zapominaj o zasadach ...


Każda z rzeczy opisanych powyżej jest znakomita i warto zawsze po nią sięgnąć. Ale nie można zapominać o jednej rzeczy. Twój mózg to nie tylko racjonalne wykonywanie dobrze zaplanowanych zadań. Gdyby tak było, każdy po 45 roku życia dostawałby nagrodę Nobla. Wszystko to stałoby się nudne, a my nie różnilibyśmy się od gadających roślinek. Mózg jest trochę bardziej skomplikowany i oferuje również coś takiego jak emocje i intuicyjne zachowanie, które to potrafią w 10 sekund zepsuć Ci to, czego się wyżej nauczyłeś. Żeby tak się nie stało i żeby brać z tej intuicji i emocji to, co najlepsze, poświęć parę minut na coś co nazywa się Autofocus Index Marka Fostera.

... ani o zabawie!

Wykonywanie zadań też może być zabawą!
Uprzedzam! To nie jest metoda, którą cała populacja zaakceptuje, polubi i dzięki której znikną dziury budżetowe. Jest to metoda, która opiera się na naszej naturalnej potrzebie działania, która oprócz racjonalnych wyborów, zawiera również elementy intuicji i zabawy. Składa się ona z czterech różnych metod, dostosowanych na potrzeby różnych sytuacji. Są to: AF1, AF2, AF3, AF4. Ja opiszę tutaj jedynie metodą AF4, która najlepiej pasuje do mojego trybu pracy, dlatego warto, byś sprawdził także działanie pozostałych. Każda z nich odpowiada innemu charakterowi pracy i życia. Zależy to od limitów czasowych, ilości wykonywanych zadań, charakteru pracy itp. W skrócie, jeśli nie masz deadline'ów i masz luźne godziny pracy - wybierasz 1, jeśli zazwyczaj wykonujesz rutynowe czynności - wybierasz 2, jeśli łączysz jedno i drugie i deadliny wybierasz 4 itd. Nie będe opisywał wszystkiego, co możesz zobaczyć na stronie Marka Fostera. Ale uprzedzam kilka rzeczy płynących z mojego doświadczenia:

- to metoda, która działa, ale działa tylko wtedy, gdy zaufasz systemowi, który nią kieruje
- pracując z nią zauważysz, że nagle, mimo tak prostej metody, zaczynasz wykonywać dużo więcej działań
- nie myśl za dużo, po prostu trzymaj się kilku prostych zasad
- opisany tam notes można traktować jak kontekst z GTD (np. Szkoła, Dom, Praca itd).

Jak wspomniałem, osobiście używam AF4 i mogę powiedzieć, że wszystkie do tej pory poznane task managery i todo listy są niepotrzebne, całość powoduje, że wykonuje dużo zadań, jednocześnie bawiąc się całym systemem.

Jak działa AF4:

Autofocus List w praktyce
Do zapisywania listy zadań możesz użyć albo zwykłego notatnika, zeszytu albo arkusza kalkulacyjnego np.

1) Spisujemy wszystko, co chcemy zrobić (wszystkie zadania) i oddzielamy je kreską - odtąd jest to nasz Backlog.

2) W każdej chwili możemy dopisać nowe zadanie, ale robimy to za poziomą kreską - co od teraz jest Active Listą.

3) Zaczynamy od Backlogu. Przechodzimy po wszystkich Taskach i zaczynamy prace nad tym, nad tym, nad którym w danej chwili chcemy pracować.
Zakreślamy Task jako zrobiony jeśli uważamy, że dostatecznie dużo nad nim pracowaliśmy, umieszczamy go na końcu Active Listy, ale tylko wtedy jeśli wymagana jest jeszcze nad nim praca (lub jeśli ta czynność będzie się powtarzać w przyszłości - np. sprawdzenie poczty).

4) Gdy przechodząc przez kolejne pozycje Backlogu napotykamy linię graniczną, nie przechodzimy do Active Listy. Zamiast tego wracamy do początku Backlogu i kontuujemy przechodzenie w kolejności po Taskach w celu znalezienia tego, nad którym chcemy pracować.
Taki typ przemieszczania się kontynuujemy do momentu, kiedy w trakcie pełnego przebiegu po Backlogu nie wykonamy pracy nad żadnym z zadań

5) Teraz przekraczamy linię i przechodzimy do Active Listy.
Przemieszczamy się w dowolny sposób - po kolei przeglądamy zadania w celu znalezienia tego, nad którym chcielibyśmy pracować w danej chwili.

6) Osiągnąwszy ostatnie zadanie na Active Liście, przechodzimy do początku Backlogu i powtarzamy proces z Punktu 3.

7) Kiedy wykreślimy wszystkie zadania w Backlogu (zrobimy), kreślimy nową linię na końcu Active Listy i to ona od tego momentu staje się Backlogiem.

Powodzenia!
  • Facebook
  • Twitter
  • Digg
  • Delicious
  • Google Buzz